Dziś wziąłem udział w bardzo ciekawym wydarzeniu zorganizowanym w siedzibie SEPA. Miało one charakter krótkich prezentacji dotyczących programów i projektów związanych z regeneracją wybrzeża.
Na koniec zostaliśmy zaproszeni na krótki spacer do pozostałości po starym forcie (tzw. Torry battery) strzegącego kiedyś wejścia do portu.
W trakcie rozmowy o walorach przyrodniczych tego miejsca (oczywiście musiałem się pochwalić, że publikowałem już posty z zdjęciami fok i kormoranów :)), skonstatowałem że byłem wielokrotnie w tym miejscu, ale nigdy nie udało mi się zobaczyć delfinów.
Pięć minut później do ujścia portu wpłynęło małe stadko (ok. czterech, może sześciu osobników)… delfinów.
Ssaki te naprawdę mają w sobie coś niezwykłego. Przy każdym pojawieniu się delfina na powierzchni, grupa wydawała z siebie pomruk radosnego zadowolenia. Myślę, że moglibyśmy nawet wiwatować, gdyby tylko jakiś zechciał wyskoczyć w powietrze 😀
Natychmiast spróbowałem wykonać kilka fotografii. Mizerne efekty możecie zobaczyć poniżej (cóż, moja komórka to nie aparat… czas reakcji ma znacznie dłuższy niż czas jaki delfin przebywa na powierzchni)


Niestety radość z bliskiego spotkania z delfinami została zepsuta w chwili gdy dotarliśmy do Torry battery:

Język w jakim wykonano napis natychmiast został rozpoznany. Podszedł do mnie profesor lokalnego uniwersytetu z prośbą o tłumaczenie… i nie był on jedyną osobą, która tego dnia zapytała mnie o znaczenie tych słów…
Komentować tego nie muszę. Na pewno, każdy z Czytelników wnioski wyciągnie samodzielnie.
Z pewnością byłeś zażenowany, rozumiem … 🙁
Nie da się ukryć. Stosunkowo mała grupka imbecyli jest w stanie skutecznie zapewnić nam „świetny” wizerunek.
delfiny na wolności zdarzyło mi się widzieć w Chorwacji – rzeczywiście przeżycie wielkie i pamięta się całe życie 🙂
wątek o rodakach przemilczę 🙁
Też miałem już okazje bliskiego spotkania z tymi cudownymi stworzeniami – na Atlantyku. Ze 30-50 osobników przepłynęło koło nas jak torpedy 🙂
A co do bieżączek-rzeżączek, też zmilczę 😉